Strona główna
  Info o schronisku
  Położenie
  Galeria
  Trasa Biegowa
 
           


  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  

 


  

  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Historia Schroniska Sowa - DW ,,Marysieńka''.

Tak na wstępie ,, Do tego miejsca mam sentyment".To miejsce niezwykłe. Sowa czy tez Marysieńska na zawsze jest i będzie w moich wspomnieniach, w zimie to dla mnie schronisko narciarskie a w lecie,  rowerowe.

 W 1945 roku, ostatni  gospodarz schroniska, Paul Dammfel opuścił schronisko.Budynek został przejety przez radzieckich żołnierzy.Schronisko Sowa wraz z innymi budynkamii, z osady Sowa zajeli czerwonoarmiści, prawdopodobnie do roku 1948-49.Ich zadaniem bylo penetrowanie okolicy i terenu wokół Wielkiej Sowy a także, podziemnych i naziemnych budowli kompleksu "Riese". Schronisko było idealną bazą, miało centralne ogrzewanie,bieżącą wodę,toalety i dużą oszkloną werandę z pięknym widokiem.Miejsca noclegowe wówczas były skromne ale 300 miejscach miejsc restauracyjnych, to był ogromny potencjał schroniska. 
Po wyjeździe Rosjan (około 1948-49 r.) schronisko przejmują władze polskie.Dawne sudeckie schroniska, hotele i pensjonaty, przeważnie przejmowane były przez Fundusz Wczasów Pracowniczych. Działalność FWP polegała na zarzadzaniu obiektami i oddawaniu ich, w dzierżawę zakładom pracy z całej Polski.FWP można powiedzić była taką odmianą PTTK-u, prężnie działająca na ziemiach odzyskanych, szczególnie tutaj na Dolnym Śląsku, uważanych słusznie za nasze polskie, prastare ziemie piastowskie.O polskości tych ziem, świadczy ich bogata historia.

Krótki rys: ,,W X wieku Śląsk, był pod panowaniem władców czeskich ale już pod koniec tegoż wieku, władzę nad nim objął Mieszko I, który w latach około 985-990, przejął praktycznie cały Śląsk.Przez długie lata, przypadła Śląskowi,rola przedmurza Polski,okupiona wieloma ciężkimi walkami.Bohaterstwo naszych przodków,broniących naszych piastowskich ziem,potwierdza niemiecki kronikarz Ditmar, opisąc niezwykle bohaterską obronę Niemczy,podczas wojny Bolesława Chrobrego z cesarstwem, w XI wieku. Śląsk bronił długo granic i swojej polskości, przed zewnętrznymi, niemieckimi i czeskimi najeźdźcami. Niestety wskutek, sporów i rozbicia dzielnicowego, nasze piastowskie ziemie, utraciliśmy na wiele lat. W 1945 roku,sprawiedliwość dziejowa oddała Śląsk już na zawsze, w granice państwa polskiego.'

Około 1949-1950 roku, FWP przejmuje pieczę nad budynkiem historycznego schroniska.Obiekt nazwano, bardzo popularnym polskim żeńskim imieniem: „Marysieńka”. Wiekszość pozostałych domów z osady Sowa (zielony szlak na W.Sowę, górny Sokollec), przejęły zakłady pracy z całej Polski. 

DW Marysieńka, była zakładowym ośrodkiem wypoczynkowym:
    - Zjednoczenia Energetycznego w Gliwicach.
   
- KWK Wesoła, a następnie KWK Szombierki. (Górnicy przeprowadzają w budynku remonty i przez długie lata Marysieńka, związana była z polskim górnictwem.Dzieci górników, przyjeżdżały tam na kolonie,pracownicy kopalni, na szkolenia i wypoczynek.Marysieńka była jednym z kilku sudeckich obiektów turystycznych, które użytkowane były pez wiele lat,jako górnicze ośrodki wypoczynkow. Górniczą przeszłość miały również, schronisko Orzeł i PTTK Andrzejówka w Górach Kamiennych.)
   - Kombinatu Ogrodniczego z Wrocławia - Od 1980 roku, do 1987 roku.


W 1991 roku, budynek dawnego schroniska został opuszczony i przejęty przez gminę Nowa Ruda. Działalność DW ,,Marysieńka" zlikwidowano. Pozostawiony bez opieki budynek, w szybkim tempie popadał w ruinę i jego los wydawał się przesądzony. 

Nadzieja na ratunek dla Marysieńki,pojawila kilka lat po zamknieciu, za sprawą Jacka Kalarusa. Przejeżdzając na rowerze,obok schroniska, nie mógł patrzeć jak dawna Marysienka,zamienia sie w ruinę.Zdając sobie sprawę,że czas tutaj działa wyjątkowo na niekorzyść a budynek wymaga natychmiastowego remontu i modernizacji, postanowił wziąść sprawy w swoje ręce i zaczął działać.

        

Zainteresował zakupem dawnego schroniska,Thomasa Herha z Woliborza, który w 1994 roku, nabył zrujnowany obiekt od gminy Nowa Ruda a także pokrył znaczne koszty,związane z remontem obiektu. Po długim i nie łatwym remoncie, prowadzonym z ogromnym poświeceniem, przez właściciela i przyszłego gospodarza obiektu - Jacka Kalarusa, w dniu 20.09.2003 roku - nastąpilo oficjalne otwarciu schroniska.Gospodarzem dawnej Marysieńki, został wspomniany - Jacki Kalarus z Nowej Rudy-dziennikarz i autor ciekawych tekstów o tajemniczych sztolniach Riese.

Gospodarz schroniska Jacki Kalarus.

W okresie dzierżawy Jacki Kalarusa, schronisko z pewniością nie uległo powszechnej komercji i zachowało atuty i klimat prawdziwego schroniska w górach - jak za dawnych lat. Schronisko takie jak Sowa,mimo że nie oferuje luksusu,to na turystów z krwi i kości, działa niczym magnes.W górach na miejsca gdzie przenocujemy po wędrówce, szukamy obiektu w którym poczujemy górską atmosferę. Dla mnie z pewnoscia takim miejscem jest Schronisko Sowa.Chętnie odwiedzane przez rzesze turystów - gości schroniska. Do tego historycznego schroniska zawsze warto wstąpić,w ramach wędrówki na Wielką Sowę. Dlaczego schronisko Sowa ?, skoro kilkanaście minut drogi od niego jest drugie - duże schronisko Orzeł, z obłędną i rozległą górską panoramą? Aby to zrozumieć, trzeba po prostu wejść do środka Sowy,siąść w zimie, przy ciepłym kominku, wypić gorącą herbatę lub kufel czeskiego piwa i zjeść przepyszne pierogi.Jeśli zostaniemy na nocleg w Sowie, zaśniemy w jego ciepłych, drewnianych ścianach, słysząc za oknem, szum świerków i śpiew ptaków. Naprawdę niewiele więcej potrzeba aby autentycznie być w tym momencie, w pelni szcześliwym. 

Dzisiejsze schroniska (może nie wszystkie?), przypominają górskie hotele.Dawny klimat i atmosfera sudeckiego schroniska,to już raczej wspomnienia.Nocleg był dla każdego, można było dostać wrzątek i nocowało się również na podłodze. Waletowanie w schroniskach, to już chyba tylko legenda, w opowieściach  weteranów. Góry stają się coraz łatwiej dostępne, piękne zasady że ,,w górach wszyscy stajemy sie równi'', juz nie dla wszystkich są takie oczywiste. 

(Kultura górska według Luisa Trenkera, dekalog przykazań zawarty w tomie pt. ,,Moje góry'', fajnie sie czyta, z sentymentem i wzruszeniem. Miłe wspomnienie do obecnych czasów i zwyczajów. :),,VI. Szanuj schronisko jak swój dom rodzinny. Zachowuj się w niem skromnie i nie stawiaj wymagań, które tylko hotel mógłby zadowolić. Pamiętaj, że swymi pieniędzmi nic tutaj nie wskórasz i że w obliczu gór wszyscy jesteśmy równi. Nie wnoś do sal jadalnych czekanów, nart, deszczu, wody, zimna, lodu, śniegu, brudu, a o ile możności także i potu. Nie zamieniaj schroniska w knajpę, gdyż ono jest miejscem pokrzepienia, spoczynku i wytchnienia dla wszystkich turystów. Nie zakładaj wszystkich stołów i ławek swoimi gratami: plecakiem, prowiantem, mapami i nogami.  Nie wychodź na łóżka w butach i nie dudnij jak dziki zwierz po schodach okutemi podeszwami, zwłaszcza w noc i o świcie. Jeśli chrapiesz ku utrapieniu innych, nie wybieraj na nocleg wspólnych sypialni.  Pamiętaj, że nie jesteś panem i właścicielem schroniska, że odpowiedzialny gospodarz domu zarządza nim dla dobra wszystkich i jego życzeniom musisz się podporządkować. Każdą rzecz, każde miejsce, które użytkujesz powinieneś opuścić w takim stanie, w jakim chciałbyś je zastać.

Schronisko Sowa pod szczytem Wielkiej Sowy - było, jest i będzie - niewzruszonym symbolem Gór  Sowich.

 Sowirower i Jacki Kalarus, na Wielkiej Sowie - 2007 rok.


W góry idzie się w różnym celu,np.aby ,,przewietrzyć głowę'', cokolwiek to znaczy :) a do schroniska Sowa - aby poczuć prawdziwą atmosferę sudeckiego schroniska. Łukasz Kazek,dziennikarz i popularyzator historii, często odwiedzał Sowę-Marysieńkę: Jacki jest mi bliski z wielu powodów: raz, że to prawdziwy człowiek z krwi i kości, a dwa - eksplorator, to po jego śladach chodziłem po opuszczonych sztolniach i kopalniach. Z pewnością "czuł" Góry Sowie, w tym co na ziemi i pod ziemią. W "Sowie" nieraz przekraczałem bramy czasu, wchodziłem do świata, którego już nie ma. Wszystkich moich przyjaciół tam zapraszałem, bo oprócz historii mieli też dobre piwo i wyborne pierogi - mówi Kazek.(Joanna Dzikowska-Wyborcza.pl) We wtorek, 21 czerwca odbyło się oficjalnie pożegnanie Jacka i Marceli.W schronisku na pożegnalnym koncercie, zagrał zespół Dom o Zielonych Progach.Jacki Kalarus wspomina i mowi w krótkich slowach o swojej pracy w schronisku ,,Oddałem temu obiektowi swoje życie, przez kilka dobrych lat stawiałem go na nogi, wskrzeszając ten wyjątkowy i historyczny obiekt, dawnej„Marysieńki” - ze stanu całkowitej niemal ruiny, do stanu używalności. Przez ostatnie 18 lat budynek ten służył tysiącom turystów w różnych warunkach pogodowych dając nocleg, wodę, ciepłe posiłki, rodzinną i przyjacielską atmosferę i wszystko czego potrzeba by przetrwać w górach.''

Niestety w chwili obecnej (luty 2023 rok), los historycznego obiektu, jest nie pewny.Czas tak jak dawniej, nie działa na korzyść,dla tego szacownego ale też bardzo starego budynku schroniska.Należy życzyć sobie i wszystkim nam, aby historia Sowy, pisała sie jeszcze...... przez wiele lat.

  

                                    Dawna Maryśieńka - schronisko Sowa - luty 2023r.

Sowa - Marysieńka przed wojną 

    Narastający ruch turystyczny w Górach Sowich przyczynił się pod koniec XIX w. do powstania pierwszych schronisk w obrębie tego pasma górskiego. Pierwszymi były schroniska na Przełęczy Jugowskiej (Zimmer-mannsbaude 1894 r.) i na Przełęczy Walimskiej (Siebenkurfürstenbaude -1896). Uruchomienia podobnego obiektu podjęła się również Federacja Towarzystw Górskich przy Sowie (Verband der Gebirgsvereine an der Eule).


 Wydaje się, iż projekt budowy schroniska pojawił się niespodziewanie, a pomysłodawcą był przewodniczący walimskiego Towarzystwa Sowiogórskiego (Eulengebirgsverein), fabrykant Karl Wiesen. 14 VII 1895 r. podczas zebrania federacji, przekazał na ten cel,zakupiony przez siebie grunt (11 mórg) w górnej części Sowy. Jego decyzja spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem zebranych. Schronisko miało kosztować 7000 marek, a pieniądze zamierzano zebrać z dobrowolnych składek, poprzez sprzedaż papierów wartościowych, jak też przez zaciągniecie pożyczki hipotecznej.Obiekt został uruchomiony 11 IV 1897 r., czego niestety nie dożył inicjator całego zamierzenia.

Schronisko miało początkowo prosty kształt. Na kamiennej podmurówce umieszczono drewniany budynek nakryty dwuspadowym dachem. W jego wnętrzu znajdowały się dwie sale gościnne, w tym jedna związkowa, oraz jeden duży i cztery małe pokoje noclegowe, w których umieszczono 8 łóżek. Obiekt posiadał znakomitą lokalizację (880 m n.p.m.), ponieważ był oddalony od szczytu Wielkiej Sowy jedynie około 15 minut marszu. Schronisko w pierwszym roku swojego istnienia czynne było do jesieni. W jednym z kolejnych lat przekształcono je w obiekt funkcjonujący cały rok. Miało to związek z coraz modniejszym w tym czasie narciarstwem. W 1898 r. został otwarty także bufet.

         
     Wzniesienie schroniska była bodaj pierwszym tak trudnym zadaniem stojącym przed Federacją Towarzystw Górskich przy Sowie. Wiązały się z tym pewne problemy finansowe. Dla pokrycia kosztów budowy wyemitowano 1000 papierów wartościowych o nominale 5 marek, których obsługa zajmowała uwagę organizacji przez szereg kolejnych lat. Zaciągnięto również pożyczkę, którą pomogła spłacić wdowa z Walimia, przeznaczając na ten cel w 1899 r. 4000 marek. Wliczając liczne darowizny, schronisko Sowa musiało pochłonąć wiele ponad 12.000 marek, czyli blisko dwukrotnie więcej niż wstępnie zakładano. W 1903 r. federacja zakupiła od Hansa Wiesena, syna zmarłego wcześniej Karla Wiesena, działkę Sowa nr 1, za co zapłacono 500 marek. Grunt ten przyłączono do działki schroniska, której powierzchnia wynosiła od tego czasu łącznie 4,472 ha.

 Prace przy obiekcie, prowadzone były nieprzerwanie i systematycznie. Najpierw potrzebne były okiennice i ocieplenie ścian. W 1900 r. wspominano o oprowadzeniu wody, instalacji piorunochronu, szalowaniu ścian deskami itp. Kolejne lata, to naprawa dachu, komina, okien i bezowocne poszukiwania studni. Do poważniejszej przebudowy doszło w 1910 r., kiedy obiekt znacząco powiększono poprzez dobudowanie oszklonego pomieszczenia. Decyzja została podjęta w 1909 r., ponieważ, jak to motywowano, skromne schronisko nie było w stanie obsłużyć wzrastającego ruchu turystycznego.

 Na realizację tego przedsięwzięcia przeznaczono około 8500 marek. Dalsze prace przy rozbudowie przerwał pożar z 18 II 1914 r., który spowodował straty oszacowane na 20.000 marek. Firmy ubezpieczeniowe pokryły 12.000 marek, a pozostałe koszty spadły na federację.


     Sprawami schroniska administrowało Towarzystwo Sowiogórskie z Dzierżoniowa, jego prowadzeniem zajmowali się zaś dzierżawcy. Pierwszym miał być niejaki Goebel, drugim Vogel, który odszedł w 1900 r. Jego następcą został Carl Barwarnietz, po którym przyszedł Paul Grunwald. Sytuacja schroniska Sowa ustabilizowała się, gdy dzierżawcą został Fritz Nikolaus. Swoją funkcję sprawował najdłużej, od 1915 do 1940 do 30 IX 1940 r., - ciesząc się dużą sławą wśród turystów. Równolegle, najemcy śchroniska przejmowali również, zarządzaniem wieży na Wielkiej Sowie.Ostatnim gospodarzem Eulenbaude, był,Paul Dammfeld (1940-1945).


     W okresie międzywojennym schronisko Sowa,wymagało dalszej rozbudowy i modernizacji, co wynikało z rosnących oczekiwań turystów.Już w 1923 r., mimo niepewnej sytuacji gospodarczej, oszklono werandę i zbudowano toalety. Kolejne lata przyniosły między innymi doprowadzenie elektryczności, budowę kolejnej werandy i murowanej altany. Ponawiane były remonty pomieszczeń, a w 1929 r. pomalowano elewację. W okresie międzywojennym schronisko posiadało centralne ogrzewanie i bieżącą wodę, ale odpowiednie instalacje powstały zapewne wcześniej. W 1930 r. cały obiekt wyceniany był na sumę 50.000 marek.  

   Większość osób wędrujących po górach nie była nastawiona na poważniejsze trudy. Wyjazdy w góry przypominał raczej spacery, których celem był najczęściej jakiś lokal. Ówczesne sudeckie schroniska nastawione były zatem raczej na obsługę osób chcących się w nich posilić i ugasić pragnienie, niż na wędrowców szukających noclegu.

 Nie znaczy to oczywiście, by schroniska te nie posiadały miejsc noclegowych, tyle że stosunek ilościowy pomiędzy nimi i miejscami gastronomicznymi wskazywał wyraźnie, na jakich klientów zwracało się najwięcej uwagi. Reguła ta znakomicie pasuje do schroniska Sowa, w części gastronomicznej, którego znajdowało się około 300 miejsc, gdy liczba miejsc noclegowych wahała się w tym czasie od 11 do 16 łóżek.  

_______

Napisane na podstawie:

1. Przerwa T.: Trzy sudeckie organizacje górskie (1882-1945): Verband der Gebirgsvereine an der Eule - Federacja Towarzystw Górskich przy Sowie, Waldenburger Gebirgsverband - Wałbrzyska Federacja Górska, Zobtengebirgsverein - Towarzystwo Ślężańskie, praca doktorska (maszynopis), Wrocław 2001.
2. 50 Jahre im Dienste der Heimat, [w:] Eulengebirgs-Jahrbuch, red. E. Weijand, Schweidnitz 1932, s. 7-16.

Zobacz historyczne i unikalne zdjęcia schroniska Sowa :

 

 Schronisko Sowa pod szczytem Wielkiej Sowy 1015m.n.p.m. - zaprasza na trasy biegowe w Górach Sowich, a w szczególności na trasę Sowa - prowadzącą do schroniska. Instruktor nauki na nartach biegowych - Góry Sowie tel.503133152).